Zgodnie z przepisami „z zastrzeżeniem wyjątków w ustawie przewidzianych, roszczenia majątkowe ulegają przedawnieniu.”, a przedawnienie oznacza że „po upływie terminu przedawnienia ten, przeciwko komu przysługuje roszczenie, może uchylić się od jego zaspokojenia”. Tak w dużym skrócie przedawnienie opisuje art. 117 kodeksu cywilnego.
Co to oznacza dla Jana Kowalskiego? Oznacza to tyle że jeżeli ma jakiś dług sprzed lat, przykładowo. w roku 1999 zaciągnął kredyt gotówkowy w Banku. Kwota kredytu 1.500 zł, spłacił 1.400,00 zł po czym np. pogorszyła się jego sytuacja finansowa – stracił pracę, miał wypadek, zachorował ktoś w rodzinie – generalnie „zdarza się”. Pozostaje mu dług w kwocie 100 złotych. Pan Jan wyjeżdża za granicę do syna i tam pomieszkuje przez kilka lat.
Nikt się nie odzywa, bo taka kwota dla Banku, który pożycza setki tysięcy, nie jest warta zachodu i powiększania kosztów. Bank jednak robi porządki w finansach w 2009 roku i sprzedaje dług Pana Jana firmie windykacyjnej – razem z 1861 „długami”, a że nie przechowuje już dokumentów po tylu latach, to sprzedaje pełen dług czyli kwotę 1.500,00 zł. Bank w momencie sprzedawania długu tworzy zestawienie długów i załącza to do umowy sprzedaży w formie rejestru/zestawienia.
Taki rejestr wygląda następująco – część umowy między GetinBakiem, a firmą KRUK z roku 2014
Jak widać, nikt nie zawraca sobie głowy szczegółami, po prostu sprzedawane są „niewygodne długi” które popsułyby „słupki” w Banku, a Bank tego nie chce.
Firma windykacyjna nagle w roku 2015 kieruje wezwanie do Pana Jana – który wrócił z zagranicy, w pismach jest nazywany „dłużnikiem”, bo w rozmowie w cztery oczy i rozmowie telefonicznej padają w jego stronę różne epitety. Należy zwrócić uwagę, że „Windykatorzy” nie grzeszą kulturą osobistą.
„Windykator” żąda zapłaty długu – NATYCHMIAST. Mówiąc dług ma na myśli kwotę główną 1.500,00 zł, do tego odsetki liczone od dnia 1 stycznia 1999 roku do 17 listopada 2015 roku w łącznej kwocie 3.764,34 zł, do tego dochodzą koszty sądowe czyli 1.200 zł oraz opłata sądowa 250 zł. Czyli łącznie 6.727,54 złotych. Uwierz mi czytelniku, nikogo nie obchodzi w firmie windykacyjnej, że Pan Jan spłacił większość kwoty, i że nie ma już dowodów zapłaty, że jest chory, że nie ma za co żyć. Dostaje pisma, w których informuje się go o „wizycie terenowej” windykatora, o tym, że komornik już się ubiera i zaraz będzie, i że Pan Jan powinien sprzedać nerkę albo mieszkanie i przeprowadzić się gdzieś indziej.
Wychodzi na to, że windyktorzy to czarodzieje – ze 100 zł zrobili prawie 7.000 zł, czyli raptem 70 razy pomnożyli kapitał w 15 lat.
Na szczęście Pan Jan nie podpisuje żadnej ugody, nic nie płaci, nie wdaje się w dyskusję z firmą Windykacyjną. Koniec końców sprawa trafia do Sądu, wtedy Pan Jan podnosi przysługujący mu zarzut i sprawa kończy się tak:
Ktoś powie, „długi się spłaca” i My się zgodzimy z takim stwierdzeniem ale dodamy „o dług się dba”. Jak można żądać od dłużnika spłaty długu, o który wierzyciel nie dbał. Skoro ktoś nie dba o swoje prawa to najzwyczajniej je traci. Nikt przecież nie zostawia swojego majątku – samochodu, portfela, laptopa itp., na pastwę losu.
Każdy z Nas miał lub ma w swoim życiu kogoś, kto jest mu winien pieniądze. Czy przychodzi Ci do głowy pomysł, w jaki sposób mógłbyś odzyskać te pieniądze? Normalnym jest próba dobrowolnego odzyskania pieniędzy, a jeżeli ta metoda okaże się bezskuteczna, to w następnym kroku kierujesz sprawę do Sądu.
Nasuwa się pytanie, dlaczego Banki tak rzadko dochodzą swoich przedawnionych długów i sprzedają je firmom windykacyjnym? Odpowiedź jest bardzo prosta – te drugie nie mają hamulców moralnych przed zastraszaniem ludzi. Firmy windykacyjne skupują długi nawet nieistniejące, przedawnione, niepewne itp., byleby tylko mieć kilka kartek papieru – faktury, oświadczenie wierzycieli itp., i móc wymuszać na zwykłych ludziach zapłatę, „bo długi się spłaca”. Czasami słuchając/czytając takie wypowiedzi zastanawiam się gdzie pracują tego typu ludzie? W banku, firmie windykacyjnej, pożyczkowej, Kancelarii Prawnej, Kancelarii Komorniczej, czy może są powiązani z e-Sądem. Ten ostatni jest ostatecznym ułatwieniem całego procederu, bo nikt nie powie, że Sąd jest w stanie rozpoznać w prawidłowy sposób prawie 6 tysięcy spraw dziennie, i do tego przygotowuje ścieżkę dla „powoda masowego”
Warto zwrócić uwagę, iż przedawnienie jako instytucja prawa, nie jest czymś nowym, istnieje od lat. Nie mam na myśli PRL-u, może to niektórych zaskoczyć, ale już starożytni rzymianie mieli więcej w głowie niż niektóre osoby żyjące obecnie. Rzymianie mogli powoływać się na przedawnienie, co miało zapewnić pewność obrotu gospodarczego, miało dyscyplinować obywateli do pilnowania swoich spraw i nie było to w żaden sposób piętnowane społecznie. O zasadności przedawnienia w obrocie gospodarczym świadczy chociażby fakt, że przetrwało ono tyle lat i jest obecnie powszechnie stosowane w wielu krajach, nie tylko w Polsce.
Skoro Banki, firmy windykacyjne, pożyczkowe….. a nawet Starożytni rzymianie 😉 mieli swoje prawa i z nich korzystali, to dlaczego Pan Kowalski czy Nowak nie mogą ich mieć i nie mogą z nich korzystać?
Nasz następny artykuł opisze jak udowodniać firmie windykacyjnej że też masz swoje prawa… prawo do spokoju domowego, spokoju życia, spokoju pracowania. Wkrótce poruszymy kwestię Prawa Nękanego Dłużnika.