Upadek Templariuszy, czyli Pierwszego Banku Światowego w wyniku przegranej batalii z potężnym władcą narodowym i za słabej jeszcze idei merkantylnej typu: „jeśli wartość mierzymy miarą bogactwa to cel uświęca środki” w zestawieniu z moralnością wykładaną przez scholastyków stworzył lichwiarską próżnię, której rozproszeni i zorganizowani jedynie lokalnie Żydzi nie byli w stanie wypełnić.
Weszli za to w to miejsce Niemcy, a w zasadzie ich najbardziej zinstytucjonalizowana i bardzo agresywna korporacja, będąca do tej pory w cieniu zdawało się wszechwładnego i przebogatego Zakonu z Francji.
Krótko mówiąc, niemal natychmiast nastąpiło przejęcie ich szlaków północnych przez Krzyżaków. Dlatego zapłacili Brandenburczykom na wyrost za pokój i dokonali rzezi Gdańska. Hąśnicy chroniący szlaki przed Wikingami dawno nie istnieli podbici przez Krzywoustego, ale najpierw Gąsawa w 1227, a potem inwazja z 1241 oraz zamach niemiecki w Rogoźnie w 1296 ostatecznie pozbawiły Polaków profitów z transferu bogactwa na Bałtyku. Krzyżacy do tej pory też o tym marzyć nie mogli. Nagle po serii zdarzeń 1307-1311 jeden z kilku najbogatszych portów na świecie wpadł im w ręce. Duszyczki jakie wyrżnęli były tylko kosztem przejęcia tego biznesu. Przejęcia wrogiego dlatego Herszci tego niemieckiego Imperium Wyzysku i Rozboju zwanego eufemistycznie „Zakonem” po kradzieży od Hąśników nazwy (Hanza) a raczej przytulenia się do niej celem legitymizacji działań, najbardziej bali się (jak ognia), że najpierw Koronę, a potem Morze przywróci Polsce Łokietek (który nota bene jak okazały ostatnie badania wcale nie był niski).
Ostatnia próba Krzyżaków „ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej” to chęć dokonania rozbioru odbudowanego świeżo Państwa Piastów przez połączenie ich wojsk z Luxemburczykiem. O mało się nie udało. Szczęściem Król Władysław rozbił ich marsz pod Płowcami i jedni i drudzy Niemcy zawrócili. Stąd pro germańska historiografia uważa bitwę za nierozegraną, gdyby uznali nasze zwycięstwo musieliby przyznać jak szatański ich plan został udaremniony.
Niemniej wielka lichwiarska korporacja niemiecka przetrwała jeszcze 200 lat, z czego rozwijała się tylko (podobnie jak Prusy, II i III Rzesza) do czasu, gdy mogła prowadzić ekspansję kosztem innych i dyktować cła słabszym. Dobrosąsiedzkie stosunki to dla Niemców zawsze koniec dobrobytu. Lichwiarz to tylko pasożyt.